trener i psychoterapeutka w pracy

Strefa relaksacji, lub gdy soma spotyka psyche

Nie skłamałbym, gdybym powiedział, że większość bywalców fitness klubów potrzebuje nauki relaksacji, zamiast tzw. zajazdu na treningu. Jednak kto da sobie powiedzieć, że lepiej wyciszyć się w fotelu niż naparzać koślawe burpeesy. Współczesna kultura wymaga od nas perfekcyjnego ciała mimo wieku, mimo chorób, mimo płci. Wszyscy powinniśmy być niczym wyrzeźbieni dwudziestolatkowie, greccy bogowie odnoszący na każdym kroku sukces uwieczniony na Instagramowych profilu. Świat wymaga od nas w równym stopniu kaloryfera na brzuchu, co multitaskingu w głowie. W każdym momencie masz być perfekcyjny, profesjonalny i gotowy do udowodnienia swojej nieprzeciętności.

Jak to się kończy? Każdy widzi… No może jednak nie każdy… Bo powiedzmy sobie szczerze, kiedy ostatnim razem sprawdzaliśmy statystyki dotyczące chorób wynikających z nieradzenia sobie ze stresem. Wiecie na przykład, co jest główną przyczyną śmiertelności społeczeństw zachodnich? Albo jaki procent Polaków zmaga się z depresją lub nerwicą?

Nie będę teraz udawał psychologa ani dietetyka, nie będę diagnozował bolączek społeczeństw zachodnich, ani polecał krótkich, zwięzłych rad „jak żyć”? To byłoby zwyczajnie nieuczciwe zarówno w stosunku do moich podopiecznych, jak i do innych specjalistów. Jednak to, co mogę zrobić, by pomóc moim klientom, to konsultować się z innymi profesjonalistami i brać udział w takich projektach jak ten, o którym zaraz przeczytacie.

Ewa, prywatnie moja przyjaciółka, jest psychoterapeutką specjalizującą się w psychoterapii poznawczo-behawioralnej (tak, to ta najlepiej przebadana naukowo). Od kilku miesięcy pracujemy nad wspólnym projektem. Ona sama najlepiej o tym opowie, więc pozwólcie, że oddam jej głos:

Współpraca trenera i psychologa:

Znamy się z Marcinem od paru ładnych lat. Obszary naszej pracy zawodowej są bardzo różne, a mimo tego stykają się w tak wielu miejscach, że wspólny projekt był tylko kwestią czasu. Klienci Marcina i moi pacjenci często skarżą się na trudności w radzeniu sobie ze stresem. Odbija się to zarówno na ich zdrowiu psychicznym w postaci problemów ze snem, obniżonym nastrojem, nerwowością, jak i fizycznym, dając o sobie znać przez spięcia mięśniowe, zmęczenie i brak motywacji do pracy nad własnym zdrowiem. Gdy dwóch, tak różnych specjalistów spotyka ten sam problem, to musi się skończyć czymś dobrym. Postanowiliśmy stworzyć profesjonalną płytę z treningami relaksacji, która będzie mieściła w sobie sprawdzone metody radzenia sobie z napięciem, a przy tym jej jakość wykonania będzie cieszyła zarówno uszy, jak i oczy odbiorcy. 

O co chodzi z tym stresem?

Dzisiejszy świat torpeduje nas sytuacjami, które wrzucamy hurtem do wora z napisem „stresujące”. Wszyscy znakomicie je znamy: goniące terminy w pracy, wyzwania finansowe, problemy rodzinne, trudności ze zdrowiem etc. Każdy z nas ma swoją spersonalizowaną listę, a na dodatek wszędzie słyszymy o negatywnym wpływie stresu na nasze ciało i o tym, jak bardzo powinniśmy go unikać. Pytanie, jak to zrobić i czy w ogóle da się to zrobić?

Powtórka z biologii

Biologia mogła nie być naszym ulubionym przedmiotem w szkole, jednak żeby zrozumieć co dzieje się z naszym ciałem, gdy jesteśmy wystawieni na działanie stresu, musimy zrobić małą powtórkę. Pomoże nam to zrozumieć, dlaczego różne formy relaksacji mają sens i działają.
Jedną z części naszego układu nerwowego jest autonomiczny układ nerwowy (inaczej nazywany wegetatywnym). Dzieli się on na kolejne dwa układy: współczulny (sympatyczny) i przywspółczulny (parasympatyczny). Działają one na zasadzie przeciwieństw, pobudzając i uspokajając kolejne mechanizmy naszego ciała. Ich zadaniem jest zachowanie zdrowej równowagi, czyli znanej nam z lekcji biologii, homeostazy.

W sytuacjach, które wymagają od nas aktywizacji (spotkanie w pracy, kłótnia z bliską osobą, próba znalezienia rozwiązania problemu i inne) górę bierze współczulny układ nerwowy. Jego zadaniem jest ultraszybkie i niezawodne przygotowanie nas do bycia sprawnym i umiejętnym w pokonywaniu trudności. To nasz wewnętrzny pedał gazu, który sprawia, że w tych sytuacjach spinają nam się mięśnie, zatrzymuje się trawienie, pocimy się, adrenalina pływa w naszych żyłach, serce oraz oddech przyspiesza i pojawia się wiele innych objawów reakcji stresowej. Gdy zagrożenie znika, kontrolę przejmuje układ przywspółczulny i wszystkie powyższe objawy ulegają odwróceniu. Często mamy trudność w zrozumieniu, po co te reakcje się pojawiają, natomiast z ewolucyjnego punktu widzenia, to właśnie one pomagały nam przetrwać w sytuacjach, gdy stresorem było rzeczywiste zagrożenie naszego życia.

Dla uproszczenia tego skomplikowanego zjawiska R.M. Sapolsky proponuje wyobrazić sobie, że jesteśmy zebrą na sawannie. Skubiemy sobie spokojnie trawę, gdy nagle kątem oka zauważamy zrywającego się do biegu lwa. Nasz układ współczulny ładuje adrenalinę do naszych żył z szybkością karabinu. Mięśnie się spinają, dzięki czemu biegniemy ile sił w nogach. Serce i oddech przyspieszają, by dostarczyć ciału odpowiednich substancji i tlenu. Żołądek się zatrzymuje, bo niekoniecznie jest to pora na tracenie energii przez trawienie obiadu. Zmysły się wyostrzają i potrafimy szybko reagować na otoczenie, a do tego całe nasze myślenie, skupia się na tym, by sprawnie uciec. Gdy już jesteśmy bezpieczni (lew jednak nam odpuścił) wszystko, co wyżej opisane się uspokaja i wracamy do równowagi dzięki układowi przywspółczulnemu. Logiczne, prawda? Natura dobrze nas wyposażyła. Problem jednak zaczyna się, kiedy z ciała zebry przeniesiemy się w nasze, ludzkie.

W idealnym świecie uruchamialibyśmy nasz układ współczulny tylko wtedy, gdy wszystkie jego mechanizmy byłyby możliwe do pełnego wykorzystania (np. spięcie mięśniowe przydałoby się w trakcie ucieczki przed oprawcą), a potem na scenę wkraczałby układ przywspółczulny i dawał błogie uspokojenie i ukojenie naszym organom. Problem z nami, ludźmi jest taki, że uruchamiamy całą lawinę reakcji stresowej nawet w momencie, gdy realne zagrożenie jest tylko w naszej wyobraźni („a jeśli nie dam rady spłacić tego kredytu?”) lub czeka nas dopiero za jakiś czas (pomyślmy sobie o najbliższym trudnym dniu w pracy). Układ współczulny znów się uruchamia, ponieważ jest niezawodny i działa automatycznie. I tak jest każdego dnia, w wielu różnych sytuacjach. W dłuższej perspektywie jest to bardzo niezdrowy stan dla naszych ciał, szczególnie że nie dajemy układowi przywspółczulnemu zbyt wielu okazji do działania, a do tego katujemy się myślą, jak bardzo sam stres nam zagraża.

Jak sobie radzić ze stresem? Jak nauczyć się relaksować?

Na szczęście możemy wspomóc nasz układ przywspółczulny pewnymi sprawdzonymi metodami. Duża część z nich to treningi relaksacji, które uczą nas jak uruchamiać nasz tryb odpoczywania i wyciszania. Przy regularnej praktyce przede wszystkim uczymy się różnicy, jaką nasze ciało odczuwa przy uruchamianiu jednego i drugiego układu (współczulny/przywspółczulny) a w dalszej kolejności nabieramy umiejętności szybszego i bardziej długotrwałego utrzymywania stanu ich równowagi w naszym organizmie.

Mając to na uwadze, pojawił się pomysł na stworzenie produktu, który będziemy mogli wykorzystywać do pracy z naszymi klientami i pacjentami, a ponadto będzie ogólnodostępny dla wszystkich, którzy szukają dobrej jakości materiałów do relaksacji. Nasza płyta będzie zawierać treningi szeroko znane i wielokrotnie przebadane pod względem skuteczności, czyli trening Jacobsona i Schultza. Dodatkowo znajdą się na niej nagrania wizualizacyjne, które stanowią idealne dopełnienie regularnej praktyki relaksacji. Wszystko okraszone dobrze dobranym podkładem muzycznym i piękną oprawą graficzną.
Ponieważ projekt jest nadal w trakcie realizacji, zachęcamy do śledzenia dalszych postępów.
Praca nad nagraniami, jak widać na zdjęciu, przebiegała w bardzo pozytywnej i wesołej atmosferze. Taki początek jest zapowiedzią dłuższej współpracy nad kolejnymi produktami, które powoli pojawiają się w naszych głowach.


Ewa Warlewska – magister psychologii oraz psychoterapeutka poznawczo–behawioralną. Współpracuje z oddziałami psychiatrycznymi oraz poradniami zdrowia psychicznego. Szczególnym zainteresowaniem darzy terapię zaburzeń lękowych, zaburzeń nastroju, osobowości oraz zaburzeń psychosomatycznych. Chętnie też prowadzi zajęcia i wykłady edukacyjne z zakresu m.in. psychofizjologii stresu, zaburzeń snu.

Marcin Koszczyński – trener i nauczyciel ruchu działający na terenie całego Podbeskidzia (Bielsko-Biała, Ustroń, Cieszyn, Skoczów). Specjalizuję się w treningu, którego celem jest zdrowie podopiecznego, ponieważ kwintesencją mądrego ruchu i zdrowia jest świadome poruszanie się pomiędzy różnymi dziedzinami aktywności fizycznej. Pracuję z różnymi podopiecznymi: prowadzę zajęcia ruchowe z seniorami w Uniwersytecie Trzeciego Wieku i autorski projekt Movement Class z zawodowymi zawodnikami MMA w bielskim klubie DAAS Berserkers Team. 

Zadzwoń, by porozmawiać o Twoich celach